III miejsce w X Powiatowym Konkursie Literackim „Bajka dla braciszka i siostrzyczki”.
Iwo Merlin
To był jeden z pierwszych, ciepłych, wiosennych dni tego roku. Moja siostra miała okazję wypróbować swój nowy rower. I choć bardzo chciała na nim jeździć, jakoś jej nie szło… Po wielu próbach w końcu się jej udało, ale nie jechała zbyt długo. Przewróciła się przed blokiem, tuż pod naszą klatką. Rower się zepsuł. A Anielka z wielkim płaczem usiadła na schodach. Podbiegłem do niej zaniepokojony i zapytałem czy coś się jej stało.
– Jestem do niczego… – płakała Anielka.
– Nie prawda! Jesteś najfajniejszą dziewczynką na świecie i moją siostrą – próbowałem ją pocieszyć.
-Ale, ale… –szlochała – …na tym rowerze jakoś mi nie idzie! Jestem do niczego!- nie przestawała płakać.
– A opowiadałem Ci tą historię o bardzo dziwnym kluczu w skrzynce z narzędziami? –zapytałem. Jeśli nie, to posłuchaj, z chęcią ci ją opowiem…
Pewnego dnia do skrzynki z narzędziami taty trafiło bardzo dziwne narzędzie. Było wygięte, tu miało dziurki a tam dziwny ząbek. Jednym słowem nie przypominało żadnego z narzędzi taty w skrzynce. Jego pojawienie się wywołało ogromne poruszenie. Zbiegły się wszystkie lub prawie wszystkie narzędzia z całej skrzynki i były bardzo ciekawe tego nowego.
-Bardzo mi miło was poznać. Jestem…- Nowy klucz nie zdążył się do końca przedstawić, gdyż zalał go potok kpin i śmiechu.
– Normalnie jaki tępy. Nie ma ani, krzyżyka , ani płaskiej końcówki. To na pewno nie mój krewny- naśmiewał się Wkrętak.
– Niby wygięty jak my, ale to nikt od nas. My jesteśmy takie smukłe.- chórem odezwały się Imbusy.
– Może to jakiś mój daleki krewny? – nieśmiało próbowały bronić Nowego Kombinerki.
– No co ty mówisz! Ani trochę nie jesteście podobni! Do nikogo nie jest podobny!– szybko odciął się Nożyk.
– Tak, tak. – potwierdził Punktak.
– Do mojej szlachetnej rodziny też nie należy. My mamy w sobie błękitne uchwyty. – wywyższał się Klucz Francuski.
-Kochani uspokójcie się! Każde z nas mierzy nowego swoją miarą! – próbowała opanować sytuację Miarka.
– Tak, tak. – potwierdził Punktak.
– A do czego takie dziwactwo może być przydane? Bez oczek? – roześmiały się Klucze Nasadowe.
– Do niczego! – wtrącił złośliwie Próbnik Napięcia.
– Tak, tak. – potwierdził Punktak.
– Naprawdę myślicie, że jestem do niczego? – rozpłakał się Nowy.
Tego Młotek już nie wytrzymał. Wstał, wyszedł ze swojej przegrody i stanowczym tonem ogłosił:
– Drogie narzędzia. I te duże i te małe, te ostre, proste, z błękitnymi końcówkami i z oczkami oraz bez nich. Posłuchajcie mnie wszystkie. Każde z nas jest inne i każde ma swoją własną rolę do spełnienia. Jedno wkręca śrubki, inne jest do nakrętek. Jedne sprawdzają się przy elektryce a inne przy hydraulice. Wszystkie natomiast jesteśmy potrzebne. I każdy z nas jest do czegoś! Jak mogłyście tak brutalnie zaatakować nowe narzędzie w skrzynce? To ma być jego nowy dom! Jak wam nie wstyd!
I kiedy Młotek tak karcił narzędzia, skrzynka otworzyła się i tata spośród wszystkich swoich narzędzi wyjął właśnie to nowe.
-Akurat ciebie dziś najbardziej potrzebuję – uśmiechnął się tata trochę sam do siebie, bo chciał swojej córce naprawić rower.
Raz, dwa, trzy tata przy użyciu narzędzia zdjął i naprawił łańcuch, a potem równie szybko go założył. Wszystkiemu przyglądały się narzędzia ze skrzynki. Po skończonej pracy Klucz do Łańcucha, bo tak się nazywał Nowy wrócił do skrzynki.
-Wow, jaki jesteś sprawny i jak szybko się uwinąłeś z tą naprawą – chórem chwaliły narzędzia Nowego.
-Bardzo miło cię nam poznać Kluczu do Łańcucha- powiedział Młotek.
-Tak, tak. – potwierdził Punktak.
– Przypominam sobie, że od strony mojej stryjecznej babki był taki jeden właśnie klucz i… – próbował podlizywać się Klucz Francuski.
-Pamiętajcie narzędzia każde z nas jest do czegoś, jest wyjątkowe, różne od pozostałych i niezmiernie ważne!- z dumą ogłosił Młotek.
I na tym stwierdzeniu Młotka zakończyłem swoją opowieść. Mocno przytuliłem siostrę. Zapytałem czy coś ją boli, ale pokiwała przecząco głową i uśmiechnęła się szeroko. W tej właśnie chwili przyszedł tata z naprawionym rowerem. Anielka podeszła do roweru i zdecydowanym susem wsiała na niego i ruszyła. Popędziła jak zawodowy kolarz. A robiąc pętlę wokół naszego bloku krzyknęła do mnie radośnie:
– Już wiem, że nie jestem do niczego!