Wędrówka z ks. Robakiem

               Było ciepłe i słoneczne lipcowe południe. Spacerowałem po ulicach Częstochowy, korzystając z pięknej pogody. Nagle zauważyłem wysokiego mężczyznę w habicie modlącego się przed kapliczką przy drodze. Podszedłem bliżej i zobaczyłem na jego twarzy dwie blizny: jedną nad prawym uchem i drugą na brodzie, jakby od postrzału. Od razu poznałem w nim postać księdza Robaka znaną mi z lektury Adama Mickiewicza „Pan Tadeusz”.

Gdy tylko się przeżegnał, przywitałem go:

– Szczęść Boże!

– Szczęść Boże, młodzieńcze! – odpowiedział donośnym głosem bernardyn.

– Co księdza kwestarza sprowadza w te strony? – spytałem.

– Przybyłem po nowy zapas tabaki od Ojców Paulinów – odparł, wyjmując pustą tabakierę z wizerunkiem Napoleona. – Poprzedni zużyła szlachta biesiadująca w karczmie u Jankiela. Wciąż się kłócą i spierają, a ta używka to jedyny sposób, by pogodzić to towarzystwo.

Po tych słowach zaczęliśmy zmierzać Alejami ku Jasnej Górze, a on opowiadał, co ostatnio słychać w Soplicowie. Nagle usłyszeliśmy kobiecy krzyk za nami. Ubrany w dres mężczyzna przebiegł koło nas z różową torebką w ręku. Zanim zdążyłem się zorientować, co się dzieje, ksiądz Robak pognał za rabusiem, chwycił go za kaptur i zgiął mu rękę tak, że upadł na kolana i zawył z bólu. Bernardyn wziął torebkę i rzucił mi, bym przekazał ją okradzionej kobiecie.

– Ty huncwocie! – zwrócił się ksiądz do rzezimieszka. – Łasisz się na cudzą własność?                                    Patrzyłem na tę sytuację z niedowierzaniem. Pokorny ksiądz, zakonnik właśnie powalił złodzieja. Na szczęście zbliżył się do nas patrol straży miejskiej, który zajął się rabusiem. Wyruszywszy ponownie w stronę Jasnej Góry, spytałem:

– Księże Robaku, skąd w kwestarzu taka siła i zręczność?

– Wiesz, młodzieńcze – zaczął. – Za młodu byłem zawadiaką. W okolicy uchodziłem za najlepszego strzelca, cieszyłem się wieloma kreskami na sejmikach. Ale – tu głos ściszył i trochę posmutniał – popełniłem też straszną zbrodnię. Zabiłem Stolnika Horeszkę, mojego byłego przyjaciela. Teraz pokutuję za to. Wdziałem habit, nazwałem się Robak i prowadzę działalność konspiracyjną na rzecz powstania na Litwie. Chęć zmiany i żal za swe czyny naprawdę może zmienić człowieka. Kto wie? Być może ów hultaj, którego złapałem, zauważy swój błąd i stanie się lepszy?

Nawet nie spostrzegliśmy, kiedy dotarliśmy do bram klasztoru. Czas było się pożegnać. Podziękowałem księdzu Robakowi za szczerą rozmowę i naukę, którą mi przekazał. Ten krótki spacer był dla mnie jak podróż, która zmieniła mój pogląd na temat ludzi, którzy uczynili zło. Teraz już wiem, że każdy ma szansę się poprawić i nigdy nie jest na to za późno.      

Samuel Skurkiewicz, kl.8b