Gdzieś w miejscu poza czasem i przestrzenią….

Nadia Depczyńska kl. VII d

-Jak to nie pomogły? – oburzyłam się – Wysłaliśmy naszych najlepszych specjalistów!
-Proszę, niech pani nie krzyczy… – posłaniec wyglądał, jakby się skurczył.
-Jak według ciebie mam nie krzyczeć!? To pierwszy raz od dekad, a nawet tysiącleci! Przecież nie on pierwszy i nie on ostatni ma w aktach “Posiada serce z kamienia”.
-Jednak wydaję mi się, że on ma nie tylko serce z kamienia. On jest kompletnie pozbawiony uczuć!
-Nonsens! W każdym jest chociaż odrobinka dobroci. Niemożliwe by ta jednostka ludzka była zła do szpiku kości!
-Obawiam się, że on jednak jest…
-W takim razie przejdę się do niego osobiście!
Dziewiętnastowieczny Londyn, 25 grudnia godzina 22:37
Patrząc z góry, bardzo szybko dało się zauważyć, że tylko jedno okno było oświetlone. Małe, nędzne światełko kompletnie niedające światła. Niesamowite, że śmiertelnicy potrafią pracować w takich warunkach. Wylądowałam, budząc się z zamyślenia. I wtedy go zobaczyłam. Od razu było widać, że nie był dobrym człowiekiem. Ze skwaszoną miną, siedział w papierach i liczył. I to jak! Liczył każdą najmniejszą nawet sumę. Ah tak, Ebenezer Scrooge, bardzo uważał na sumy, a jak się na tym skupiał! Nie zauważył nawet, że weszłam.
-Panie Scrooge! – zawołałam donośnie.
-Kim jesteś i czego ode mnie chcesz!? Nie widziałaś szyldu “Zamknięte”!?
-Jestem kolejnym duchem świąt i pana ostatnią nadzieją- oznajmiłam.
-Co masz na myśli, mówiąc “ostatnią nadzieją”? – oderwany od pracy Scrooge nadal nie do końca rozumiał, co się dzieje.
-Zabiorę pana w podróż … – w tym momencie Ebenezer Scrooge mi przerwał.
-Nie! – wykrzyknął – Żadnych podróży więcej. Nie chcę widzieć ani mojej przeszłości, świąt innych ludzi czy własnej śmierci! Te wycieczki to głupstwo! Istne głupstwo!
-Niech mnie pan posłucha! Ta wyprawa będzie inna!
-Niby jak inna? – mój rozmówca się uspakajał.
-Zobaczy pan alternatywną rzeczywistość, w której pan się zmienił i świat jest dużo piękniejszy. Zapraszam- pokazałam mu drzwi wyjściowe, które zaczęły się mienić nieziemskim blaskiem.
Z wyraźną niechęcią i strachem przeszedł przez wskazane przeze mnie drzwi. Jakież zaskoczenie odmalowało się na jego twarzy, gdy ujrzał Londyn, niby ten sam, ale jakiś inny. Ten Londyn mimo późnej godziny był pełen radosnych, śmiejących dzieci, uśmiechniętych i życzliwych ludzi.
-Proszę za mną. – powiedziałam i poprowadziłam go do dużego budynku.
-Ależ to mój dom! – zawołał.
-Nie, to nie jest pański dom. Niech pan podejdzie bliżej i przeczyta, co jest tu napisane. – oznajmiłam, wskazując na niewielką pozłacaną tabliczkę.
-„Sierociniec”- przeczytał – A cóż to ma być?! To mój dom, nie sierociniec!
-Niech pan czyta dalej- powiedziałam niewzruszona.
-„Sierociniec ufundowany dzięki hojności Pana Ebenezera Scrooge’a’.
Starzec wyraźnie się zdziwił. Chyba nie tego się spodziewał.
-Nasz czas się kończy- oznajmiłam – Pokazać panu inne instytucje stworzone dzięki pańskiej darowiźnie, czy może woli pan ujrzeć, co o panu sądzą tutejsi ludzie?
-Prosiłbym drugą opcję- rzekł Scrooge.
Po minucie marszu doszliśmy do kupców, z którymi na co dzień mój towarzysz ubijał interesy.
-Proszę się wsłuchać w rozmowę – poleciłam, po czym zamilkłam.
W tym czasie kupcy przywitali się i jeden powiedział:
-Słyszał pan najnowsze wieści? Scrooge, ten stary skąpiec, nie jest już takim dusigroszem!
-Niemożliwe!
-A jednak. Ostatnio z nim nawet rozmawiałem był o wiele milszy. Z takim to aż miło się ubija interesy. Poza tym przekazał dużo pieniędzy na przytułki i sierocińce.
-Miło mi to słyszeć. Szczególnie teraz, gdy miałem zamiar zerwać z nim współpracę, bo nie było sposobu, by się z nim dogadać.
W tym momencie zawołałam do Scrooge’a:
-I tutaj nasza podróż się kończy! Mam nadzieję, że weźmie sobie pan do serca wszystko, co ja i poprzednie zjawy panu pokazałyśmy i się pan zmieni. Inaczej skończy pan tak, jak pokazywał panu trzeci duch.
Gdzieś w miejscu poza czasem i przestrzenią….
-Hurra! Hurra! Brawo! Brawo! – posłaniec wparował do pomieszczenia i wznosił okrzyki radości.
-Cóż to się stało, że jesteś taki radosny? – spytałam.
-Udało się! Pani się udało, Scrooge się zmienił! Jest miły, współczujący, a nawet zaczął się składać na budowę przytułku!
-To naprawdę świetna wiadomość! – uśmiechnęłam się – Miejmy nadzieje, że przez kolejne wieki nie będzie takiego przypadku.